Brescia 1:2 Napoli. Spełniony obowiązek.

Podziel się tym artykułem

Ten mecz trzeba było wygrać i to się udało. Nie byliśmy świadkami imponującego widowiska, ale kolejne trzy punkty na pewno cieszą.

W tym sezonie zdążyliśmy się przyzwyczaić, że nawet mecze z teoretycznie najsłabszymi ekipami Serie A mogą przynieść nam poważny zawód. Zatem wyprawa do przedostatniej drużyny ligowej tabeli nie mogła być traktowana jak spokojny wyjazd po pewne zwycięstwo.

Od początku piątkowego meczu widoczna była zdecydowana dominacja Azzurrich. Brescia cofnęła się na własną połowę, a w znacznym stopniu nawet na pole karne, i pozwalała gościom na rozgrywanie piłki. Kolejne dziesiątki podań nie przynosiły jednak wymiernego efektu. Co prawda już w 2. minucie Dries Mertens trafił w poprzeczkę, ale był to efekt nieco przypadkowego zagrania z ostrego kąta. Potem jeszcze niezły strzał zza pola karnego oddał Fabian Ruiz, a w 20. minucie, po świetnym prostopadłym podaniu ze środka boiska w wykonaniu Lorenzo Insigne, Mertens oddał pierwszy celny strzał, ale uderzenie z pierwszej piłki nie mogło zaskoczyć Jesse Joronena.

I gdy wydawało się, że jedyną zagadką meczu jest czas, jaki minie do strzelenia gola przez Napoli, pierwszy poważny atak przeprowadzili gospodarze. Sandro Tonali dośrodkował z rzutu rożnego na piąty metr, a obrońcy Azzurrich nie powstrzymali Jhona Chancellora, który głową strzelił gola na 1:0. Ten schemat podopieczni Diego Lopeza chcieli wykorzystać jeszcze raz w 45. minucie. Tym razem jednak po kolejnym dośrodkowaniu Tonalego Mario Balotelli nie trafił głową z 7. metra.

Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza, czyli od ataku gości. Teraz okazał się on skuteczniejszy. W 47. minucie Ales Mateju zatrzymał ręką dośrodkowanie Insigne i choć arbiter potrzebował pomocy VAR-u, ostatecznie podyktował oczywisty rzut karny. Insigne spokojnie strzelił z 11 metrów obok słupka i był remis.

Pięć minut później Napoli już prowadziło. Na prawym skrzydle Giovanni Di Lorenzo podał do Fabiana Ruiza, a ten z 20 metrów pięknie zawinął piłkę w taki sposób, że wpadła pod poprzeczkę nie dając Joronenowi żadnej szansy na obronę. Po kolejnych pięciu minutach Ruiz próbował skopiować swój wyczyn. Hiszpan oddał strzał z tego samego miejsca, co poprzednio, ale tym razem fiński goalkeeper zdołał sięgnąć piłkę i wybić ją za linię końcową.

Wydawało się, że ponad 30 minut, jakie zostawały do końca meczu, będzie pełne kolejnych sytuacji podbramkowych. Tymczasem aż do ostatniego gwizdka sędziego działo się już bardzo niewiele. Wprawdzie z czasem Napoli coraz częściej oddawało inicjatywę gospodarzom, co wyglądało dość niepokojąco, ale Brescia nie potrafiła mocniej przycisnąć, a jedyne warte odnotowania akcje z jej strony to niecelne strzały z 25 metrów w wykonaniu Balotellego i Simona Skrabba, oraz uderzenie Chancellora głową po dośrodkowaniu Tonalego. W tej ostatniej sytuacji Wenezuelczyk znowu wyskoczył wyżej od defensorów gości, ale tym razem strzelił głową obok bramki. Z drugiej strony boiska działo się jeszcze mniej. Warto odnotować jedynie szarżę Matteo Politano, który w ostatniej minucie doliczonego czasu gry minął kilku rywali, ale w polu karnym za daleko wypuścił sobie piłkę.

Napoli wygrało i chyba nie ma sensu rozpaczać z powodu przeciętnego stylu. Wygląda na to, że do końca sezonu musimy liczyć się z ciułaniem punktów bez oglądania się na styl i widowisko. Oby tylko to ciułanie było regularne i dało wreszcie solidny awans w tabeli.

OCENY (skala 1-10)

Ospina (6) Wpuścił piłkę po jedynym celnym strzale rywali, ale trudno mieć pretensje do bramkarza, gdy jest zostawiony naprzeciw zawodnika, który strzela bombę z pięciu metrów. Kolumbijczyk emanował w tym meczu spokojem i choć nie miał okazji do wykazania się swoimi umiejętnościami, można go ocenić pozytywnie.

Rui (7) Wyróżniający się gracz, zwłaszcza w pierwszej połowie, gdy przeprowadzał mnóstwo akcji lewym skrzydłem. Zaliczył chyba rekordową liczbę kontaktów z piłką. Przy nielicznych atakach rywali potrzebował wsparcia kolegów, ale nie popełniał poważniejszych błędów. Warto odnotować, że tym razem w jego grze nie było chaosu i nerwowych ruchów, był zadziwiająco opanowany i racjonalny w swoich poczynaniach.

Maksimovic (6) Dopuszczenie rywala do oddania tylko jednego celnego strzału można byłoby uznać za świetne osiągnięcie defensywy. Tyle że Brescia nie zabiegała o kolejne uderzenia zbyt intensywnie, a i tak doszła do kilku sytuacji po dośrodkowaniach Tonalego. I właśnie wtedy Maksimovic przegrywał pojedynki główkowe. Mimo to można stwierdzić, że Serb niespodziewanie stał się ostatnio pewniakiem do gry na środku obrony.

Manolas (6) Podobne zastrzeżenia, jak w przypadku kolegi ze środka defensywy. Jednak Grek może być zadowolony z dość stabilnej formy. Wreszcie!

Di Lorenzo (6) Nie gra już tak błyskotliwie, jak na początku sezonu, ale spełnia swoje zadania. Asystował przy golu Ruiza.

Demme (6) Jak zwykle ciężko pracował w środku pola. Nie grał efektownie, nie skradł tym występem żadnego serca, ale był solidny i pewny.

Ruiz (6) Trzy dobre uderzenia na bramkę, jedno nawet fantastyczne, tym bardziej, że dało zwycięskiego gola. Ale tylko za to można go pochwalić. Bo to nie był dobry występ Hiszpana, który znowu grał flegmatycznie, niedbale i niedokładnie. Jego straty na środku boiska były najczęstszym zaczynem akcji ofensywnych Brescii.

Elmas (5,5) Tym razem mało widoczny. Zarówno w grze obronnej, jak i przy przeprowadzaniu akcji ofensywnych pozostawał w cieniu kolegów.

Politano (5) Zaczął naprawdę nieźle, na początku meczu należał do wyróżniających się graczy. Potem jednak gdzieś zniknął. O swojej obecności na boisku przypomniał tylko kilkoma akcjami defensywnymi oraz atakiem z ostatniej minuty.

Insigne (6,5) Sporo strat i niecelnych podań, ale zwłaszcza w pierwszej połowie pozytywnie się wyróżniał. To on kierował grą drużyny, ciągnął ją do przodu. Po przerwie mniej widoczny.

Mertens (5) W drugiej minucie trafił, chyba nieco przypadkowo, w poprzeczkę. Potem oddał jeszcze niezły strzał po świetnym podaniu Insigne, a w drugiej połowie trafił do siatki, ale ze spalonego. Wydaje się zatem, że był bardzo aktywny, ale to nieprawda. Mertens zagrał nijaki mecz i słusznie opuścił boisko jako pierwszy z Azzurrich.

Milik (4) Nie było go na boisku, gdy mógł się przydać przy okazji ciągłego ataku Napoli. Został wprowadzony dopiero wtedy, gdy... już nie był potrzebny. Przy stanie 2:1 goście nie atakowali zbyt intensywnie, ale przede wszystkim nie przeprowadzali akcji, w których można byłoby wykorzystać atuty Polaka. Ale sam Milik też niewiele dał od siebie. Bardzo rzadko był przy piłce, a wyróżniał się tylko faulami. Przez niemal pół godziny nie zdążył oddać strzału, ale zdołał złapać żółtą kartkę.

Zieliński (4) Przebywał na boisku przez 19 minut, ale właściwie trudno powiedzieć, co wówczas robił.



Brak komentarzy. Twój może być pierwszy!