Salzburg 3:1 Napoli. Awans w kiepskim stylu.

Podziel się tym artykułem

Napoli osiągnęło swój cel: obroniło przewagę zdobytą w pierwszym meczu i awansowało do ćwierćfinału Ligi Europy. W Austrii zaprezentowało się jednak słabo, skupiając się na chaotycznej i momentami wręcz rozpaczliwej defensywie.

Wyraźne zwycięstwo na San Paolo pozwalało zachowywać spokój i liczyć na bezproblemowe potwierdzenie swojej wyższości w pojedynku rewanżowym. Pewne obawy mogła wprawdzie budzić obsada naszej defensywy, ale wydawało się, że nawet absencja kilku podstawowych graczy z tej formacji nie powinna zaważyć na kwestii awansu.

Początek meczu zdawał się potwierdzać, że możemy być optymistami. Gospodarze wprawdzie wykazywali dużą chęć do atakowania, ale nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką Alexa Mereta. Napoli skupiało się na spokojnej grze w środku pola i nawet seria niecelnych zagrań Mario Rui i straty piłki w wykonaniu Arkadiusza Milika nie budziły większego niepokoju. Co więcej, to właśnie ci dwaj zawodnicy szybko stali się bohaterami. Portugalczyk przejął piłkę na połowie rywala, wymienił podania z Piotrem Zielińskim i dośrodkował z lewej strony. Piłka odbiła się w iście bilardowym stylu od Jerome\'a Onguene, Andreasa Ulmera i Alexandra Walke, by trafić do stojącego samotnie na piątym metrze Milika. Polski napastnik uderzył nożycami i Napoli objęło prowadzenie.

Wydawało się, że zdobyty gol ostatecznie ostudzi zapędy austriackiej ekipy, a gościom pozwoli na więcej luzu. Okazało się jednak, że tego luzu było aż za dużo. W 24. minucie niecelnie podawał Allan, ale niebezpieczeństwo udało się szybko zażegnać. Minutę później Brazylijczyk zachował się jeszcze bardziej nieodpowiedzialnie, podając przy wyprowadzaniu piłki wprost do Dominika Szoboszlaia. Węgier podciągnął kilkanaście metrów i podał w pole karne do Munasa Dabbura, a ten minął Vlada Chirichesa i strzelił tuż przy słupku. 1:1.

Salzburg nie poszedł za ciosem, w kolejnych minutach to goście byli bliżsi objęcia prowadzenia. A najbliżej powodzenia byli w 28. minucie, gdy Fabian Ruiz uderzył z 25 metrów w słupek. W pierwszej połowie podopieczni Marka Rose właściwie tylko raz odpowiedzieli groźnym strzałem. W 43. minucie Takumi Minamino popisał się fantastycznym dryblingiem przed polem karnym gości. Piłki nie potrafili mu odebrać Rui, Zieliński, Ruiz, Chiriches, Allan i Sebastiano Luperto, ale potem Japończyk z 18 metrów uderzył tuż obok bramki.

Po przerwie długo wydawało się, że wynik może już nie ulec zmianie. Żadna ze stron nie wykazywała dostatecznej determinacji, by walczyć o objęcie prowadzenia. Mogło się to stać co najwyżej przez przypadek lub banalny błąd, jak w 57. minucie, gdy po niegroźnym dośrodkowaniu Driesa Mertensa piłka prześliznęła się między nogami Walkego. Ostatecznie golkiper złapał ją dopiero na linii bramkowej.

Wszystko zmieniło się w 65. minucie. Po niecelnym podaniu Elseida Hysaja rywale popędzili lewą stroną boiska. Szoboszlai podał do Hannesa Wolfa, a ten do Ulmera. Kapitan gospodarzy wrzucił płaską piłkę na trzeci metr przed bramką, a tam nieatakowany przez nikogo Fredrik Gulbrandsen strzelił wprost do siatki i Salzburg dość nieoczekiwanie objął prowadzenie.

Tym razem piłkarze Red Bulla poczuli krew. Na bramkę Napoli zaczęły sunąć kolejne ataki i coraz częściej w polu karnym gości robiło się gorąco. Wolf, Gulbrandsen i Dabbur strzelali minimalnie niecelnie, a po uderzeniu Minamino Meret przerzucił piłkę nad poprzeczką. Wreszcie w 87. minucie Stefan Lainer podał piłkę z prawej strony, a Dabbur huknął nożycami z 12 metrów w słupek.

Gospodarze ambitnie dążyli do zdobycia kolejnej bramki i w końcu im się to udało. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry doszło do dużego zamieszania przed bramką Mereta, gdzie tłoczyli się piłkarze obu drużyn. Kiedy piłka trafiła na lewą stronę, okazało się, że tam z kolei jest tylko Christoph Leitgeb. Osamotniony Austriak bez problemu umieścił piłkę w siatce i zrobiło się 3:1. Potem jeszcze Onguene miał okazję, by podwyższyć wynik, ale z sześciu metrów uderzył głową obok bramki.

W drugiej połowie Napoli grało bardzo słabo. Kiedy Salzburg mocniej przycisnął, Azzurri zaczęli się gubić i w ich poczynania wkradł się duży chaos. Im bliżej końca meczu, tym robiło się coraz bardziej nerwowo, a podopieczni Carlo Ancelottiego nie potrafili znaleźć żadnego sposobu na przerwanie ataków rywali. Ostatecznie udało się osiągnąć wynik dający awans do ćwierćfinału, ale gra naszego zespołu nie napawa optymizmem przed kolejną fazą rozgrywek. Tam możemy trafić na znacznie mocniejszych rywali, którzy chętnie skorzystają ze słabej dyspozycji Napoli.

OCENY (skala 1-10)

Meret (5) Koledzy kilka razy postawili go w trudnym położeniu. Mógł lepiej zachować się przy drugim ze straconych goli, gdy Gulbrandsen strzelał z najbliższej odległości. W pozostałych sytuacjach trudno mieć do niego pretensje. Rywale ostrzeliwali jego bramkę, ale zwykle były to niecelne uderzenia.

Hysaj (4) Nieprzydatny w ofensywie, miał skupić się na obronie. Ale nie udało mu się to w wystarczającym stopniu. Ponosi dużą winę za drugą straconą bramkę. Pod koniec grał jako stoper, ale był tam równie niepewny jak na prawej obronie.

Chiriches (6) Pod nieobecność Koulibaly\'ego to na jego barkach spoczywała największa odpowiedzialność w obronie. Kilka razy nie nadążył za rywalami, przy pierszym straconym golu nie zapobiegł strzałowi Dabbura, ale generalnie wywiązał się poprawnie ze swoich obowiązków. Po jego zejściu defensywa Napoli już zupełnie się posypała.

Luperto (5) Obecnie to na pewno za słaby piłkarz na takie mecze. Był niepewny, wymagał ciągłej asekuracji ze strony kolegów. Nie popełnił rażących błędów, ale na pewno nie był ostoją defensywy.

Rui (5,5) Mecz zaczął od serii niecelnych podań, ale potem był wyróżniającą się postacią naszej ekipy. W pierwszej połowie aktywnie uczestniczył w akcjach ofensywnych, zaliczył asystę przy golu Milika. Po przerwie skupił się na defensywie Był regularnie mijany przez rywali, lub zwyczajnie nie było go tam, gdzie być powinien.

Allan (4) Gdy wydawało się, że można spokojnie rozegrać ten mecz, Brazylijczyk zachował się fatalnie i przyczynił do straty gola. W innych sytuacjach tez popełniał sporo błędów. Nie stanowił zapory w środku pola. Zagrał znacznie słabiej niż w poprzednich występach.

Ruiz (6) Harował w obronie, gdzie pomagał stoperom, ale też znacznie lepiej niż Allan czyścił środek pola. W ataku mniej kreatywny, ale i tak był blisko zdobycia gola, gdy pięknie uderzył w słupek. Na tle słabych kolegów zagrał bardzo dobrze.

Zieliński (5) Miał udział w bramce zdobytej przez Milika. Poza tym nie wyróżnił się niczym szczególnym. Kilka piłek stracił, kilka przejął, ale to był nijaki występ Polaka.

Callejon (5,5) Dużo pracował w obronie. W ofensywie mniej widoczny, choć brał udział w kilku dobrze zapowiadających się akcjach, w których współpracował m.in. z Mertensem.

Milik (5) Zdobył bramkę na wagę awansu, ale to chyba jedyne, za co można go wyróżnić. Nie potrafił dostatecznie zaabsorbować uwagi rywali, by dać nieco oddechu własnej defensywie. Przeszkadzał rywalom w okolicach środka boiska, ale częściej kończyło się to jego faulami niż przejęciem piłki.

Mertens (5) Oddał kilka niegroźnych strzałów. Mógł zdobyć gola w 68. minucie, ale po szybkiej wymianie podań z Allanem i Callejonem strzelił z 14 metrów nad bramką. Mało przekonujący występ Belga.

Diawara (4) Zmienił Zielińskiego, ale nie pokazał się ani w rozegraniu, ani w obronie. Kolejny słaby występ.

Malcuit zagrał krótko, a Younes bardzo krótko. Francuza zabrakło na prawej obronie przy golu Leitgeba, a Younesa chyba w ogóle zabrakło, bo w niczym nie pomógł drużynie.

Brak komentarzy. Twój może być pierwszy!